Strona główna

Extra!

  Dowcipy
  Telenowyela
  Powiedzonka belfrów
  Linki
  Wierszyki o Aichy
  Days of connection
  Poczta
  Siatkówka
  Badania
  Porównanie maluchów
  VW Polo
  Ranking kąpielisk
  Najbrzydsze budynki
  Browarki
  NIC
  Bieszczady
  Strzelnica
  Akcja "Rondo"
  Górka
  Testy samochodów
  Ognisko u Hołka
  Osiemnastka
  Kraków
  Inauguracyjny mecz
  Stłuczka na rondzie


Wydarzenia

Nasza klasa

Nasi nauczyciele

Nasza szkoła

Galeria

Gazetka
  Extra! - Reportaż z wycieczki w Bieszczady
Poważny reportaż z wycieczki jest jeszcze w przygotowaniu i nieprędko się pojawi (być może nigdy). Robimy więc prezent dla niecierpliwych - wydaje nam się, że na razie relację z naszej wycieczki w Bieszczady (24 maja do 26 maja 2000) najlepiej oddadzą zapiski osobnika uwiecznionego na pierwszym zdjęciu w slipkach. Znaleźliśmy bowiem jego pamiętnik i bez jego wiedzy publikujemy tu fragmenty.





















24 maja 2000
Teraz muszę ostro learn, bo inaczej pan Ordon mnie pogoni i naśle na mnie Pawełka Burdzego. On jest ode mnie better, nigdy mu nie dorównam... O nie, to on. Goni mnie, w prawej hand trzyma metalowy pierwiastek, a w prawej tablicę logartymiczną. Zaraz! Kurka, co jest?! On ma dwie prawe ręce?! AAAA! Złapał mnie nimi za szyję i woła "Ty cieniasie, zniszczę cię, bo nie umiesz policzyć pierwiastka 286 stopnia z 14021984"...

Uff, to tylko dream. Obudziłem się i poszłem do kuchni zalać wormsa, by pozbyć się tego straszliwego koszmaru.

Szybko wyszłem do school, ale w budzie kurka nikogo nie było. Wtedy się skapłem, że my mieli jechać na trip. Nie miałem już time'a na comeback do domu, więc pognałem za busem, bo akurat przejeżdżał. Ja jestem lucky person, szybko ich dogoniłem (koło takiego city, co się nazywa Sanok). Nie miałem ze sobą żadnych rzeczy, jedynie slipki (zawsze chodzę w samych slipkach do szkoły, to poprawia myślenie i krążenie, w końcu co dwie głowy, to nie jedna). Co tam, pomyślałem, jest cool, popożyczam se rzeczy od innych. Ulokowaliśmy się w small house (było ciasno, ale nie wiadomo dlaczego Holec nie chciał spać ze mną w jednym łóżku - kij mu in eye). Nic mi się nie chciało, ale niestety musiałem iść na campfire, gdzie grzałem parówę tzn. smażyłem kiełbasę.

Idąc po omacku, po tym jak się obudziłem się w nocy, wdepłem w coś miękkiego. Na szczęście Plusiek się nie skpaczył, był zbyt zajęty swoją dream-girl, poza tym czuł się bezpiecznie w towarzystwie Hołka, który tradycyjnie już podczas snu ssał poduszkę. Weszłem do łazienki, by puścić kontrolnego, a tu nagle przede mną wielkie bydlę z wybałuszonymi oczami. Lookam, lookam, a to Marcel, który nas odwiedził, bo jego water-closet failed. Zdegustowany poszłem na obchód innych domków, ale wszyscy już spali, gdyż była już 22.30, a przecież o tej porze grzeczne dzieci leżą już w łóżkach z rączkami na kołdrach.

25 maja 2000
Ale rano trzeba było znów wstać. Założyłem więc slipy i poszłem z innymi w góry. Byliśmy na Małym Rowie i Dużym Rowie, a nawet w miejscu, gdzie łączą się aż kurka trzy granice - rzeczpospolicka, słowakańska i ukrainiecka. Strasznie się zmęczyłem, bo w głowie mi szumiało po porannym wypiciu 8-procentowego trunku (mleka "Łaciate" z 8% tłuszczu). Ale nie tylko ja wymiękałem. Przypek stracił poczucie rzeczywistości, więc musieliśmy go cucić liściem łopianu i zmysłowym nabijaniem na pal na gorącym asfalcie bieszczadzkiej pętli.

I również po powrocie do domków wszystkim równo odbiło - nawet Hołek i Nowy, którzy są dla mnie wzorem uczciwości, solidności i rzetelności... Znów gadam bez sensu! Nic z tych rzeczy! Ci pałkarze przebrali się w swoje śpiwory i zaczęli mnie straszyć! Co za chamy, wiedzieli dobrze, że straszenie mnie działa na mnie moczopędnie. Rozumie się samo przez się, że resztę dnia spędzliłem w łazience. Lekko nie było, ale żyję. Bardzo się smuciłem, bo ponoć była fajna imprezka. Dominika miała urodziny, więc Hołek i Szadek zrobili jej torcika - wzięli Snickersa i powtykali do niego paluszków, niby świeczki, czy może na odwrót, nie pamiętam. Dobrze, że te "świeczki" były na niby, bo jeszcze mogliby zjarać domek, a znając moją klasę nikt by mi nie pomógł wydostać się z tej cholernej łazienki. Ale party musiało być zarąbiste, bo Szadek nawet pupą zbił szybę. Coś się później na nią składaliśmy, ale nie pamiętam po ile, wierząc bezgranicznie w uczciwość kolegów kazałem im wziąć cokolwiek z portfela. Przecież by mnie nie oszukali... (przypisek redakcji - "zapewne!")

26 maja 2000
Lekkie chrapanie nad rankiem oznaczało, że wszyscy jeszcze spali, gdy ja już wstałem. Moje slipki już się troszkę zużyły, więc musiałem sobie od kogoś "pożyczyć" nowe. Spryciarze, pochowali wszystko. Jedynie Hołek zostawił swoje rzeczy na wierzchu, ale dałem sobie spokój, gdy przypomniałem sobie, że on przecież nie nosi bielizny.

Okazało się, że moi najbliżsi koledzy (Dżeju, Przypek i Brutus) to prawdziwi "pakerzy". Ucięli se w lesie belkę, zawiesili na niej plecaki z kamieniami, no i zaczęli trenować. Od razu poczułem się lepiej widząc prężną klatę Pioruna. Z jaką gracją on podnosił tę belę! Uff, muszę przerwać na chwilę pisanie, bo mi się trochę gorąco zrobiło...

Viva i Atomic to stacje, których mi bardzo brakowało podczas tego pobytu w górach. Na szczęście dziewczyny miały jakieś Disco-Polo (Tiamat i Metallicę), więc jakoś wytrzymałem. Tylko strasznie mi się chciało pić, więc poszłem do sklepu spożywczego, a tam już wykupione wszystkie bro...br.br....bro... Hik! Znaczy się, chciałem powiedzieć butelki Pepsi. Musiałem więc zadowolić się Coca-Colą.

Ech, i tak dobrze, że jesteśmy klasą abstynentów, mimo to zdarzały się przejawy agresji, szczególnie u Pluśka i Nowego, który lał pałką po "Pringles" niewinne, młode, soczyste dziewczynki...

Yeti, czyli Piorun sprawił mi w ostatni dzień miłą niespodziankę. Rozebrał się i wskoczył do lodowatej wody solińskiego jeziora. Wkrótce dołączył do niego Przypek i razem stworzyli duet, który przyprawiał mnie o zawroty głowy.

Okazało się, że Lucek (kierowca) kręcił coś z moją girl. Będę mu musiał nakopać, zanim coś zmajstruje!

Uff, wróciłem do domu. Rozwaliłem się wygodnie w łóżku i wziąłem do ręki mojego przyjaciela (pilota). Załączam, a tu na wszystkich kanałach "Telenowyela"!