Strona główna

Extra!

  Dowcipy
  Telenowyela
  Powiedzonka belfrów
  Linki
  Wierszyki o Aichy
  Days of connection
  Poczta
  Siatkówka
  Badania
  Porównanie maluchów
  VW Polo
  Ranking kąpielisk
  Najbrzydsze budynki
  Browarki
  NIC
  Bieszczady
  Strzelnica
  Akcja "Rondo"
  Górka
  Testy samochodów
  Ognisko u Hołka
  Osiemnastka
  Kraków
  Inauguracyjny mecz
  Stłuczka na rondzie


Wydarzenia

Nasza klasa

Nasi nauczyciele

Nasza szkoła

Galeria

Gazetka
  Extra! - The days of connection

"The days of connection" to cykl komputerowych party polegających na spotkaniu się kilku osób w celu wspólnego połączenia komputerów i wykorzystania sieciowych możliwości różnych gier.



Łączenie kilku (przynajmniej dwóch) komputerów w sieć nie należy wśród komputerowców naszej klasy do rzadkości. Pionierami byli Hołek oraz Psycho, których komputery stały się "jednym ciałem" 31 grudnia 1999. Dwa dni zajęło nam znalezienie sposobu na połączenie dwóch kompów za pomocą kabelka na port COM! W końcu się udało, ale o dziwo nie wszystkie gry chciały działać (do dziś nie wiemy dlaczego!). Najistotniejsze było jednak to, iż działała kultowa gra - QUAKE. Urządziliśmy wtedy turniej, w którym wzięło sześć osób.

Później dwa razy połączyli się Hołek i Plusiek, wtedy po raz pierwszy zasmakowaliśmy sieciowej wersji GTA.

Za przełom należy uznać kupno przez Nowego i Hołka kart sieciowych i kabli. Okazało sie nawet, że Nowy ma dwie karty, więc można było jeszcze dołączyć trzeci komputer! Tak też się stało - pod koniec wakacji w 1999 roku na stole u Nowego stanęły trzy maszyny. Graliśmy cały dzień w takie gry, jak: QUAKE, GTA, NFS2, WARBIRDS. Co prawda zmontowanie sieci zajęło nam kilka godzin (od 9.00 do 13.00), ale w końcu nabraliśmy doświadczenia i po ponownym połączeniu u Hołka z Nowym nie mamy już obaw, że coś może nie zadziałać.

Poniżej prezentujemy "sprawozdanie" z jednej z takich "imprez". Każde następne połączenie opiszemy na tej stronie! Zachęcamy także do obejrzenia zdjęć i screenów związanych z tym tematem (na spodzie strony).



The Second Day Of Connection

Korzystając z wolnego dnia ( 12 listopada 1999 ) grupa komputerowych maniaków w składzie: Kristof Yanek, Piotr Jasiołek, Piotr Nowaliński, Piotr Hołysz oraz Jacek Hołysz postanowiła połączyć własne komputery w sieć i oddać się wielogodzinnej rozpuście polegającej na graniu w brutalne gry, po których ekrany ociekają krwią (wirtualną oczywiście).
Na miejsce spotkania wybrano dom Janka (Jasia, Krzysia itp.). Dysponował on obszernym pokojem zalepionym niecenzuralnymi plakacikami oraz wolnymi stołami na postawienie komputerów (jeśli to co przyniósł ze sobą Jacek H. można w ogóle nazwać komputerem...). Problemem był transport - Janek mieszka w peryferyjnej dzielnicy naszego miasta zwanej popularnie "Osiedlem Piaski". Problemów z dotarciem nie miał Nowy (Piotr Nowaliński), który wytrzasnął skądś gruchota zwanego Fiat Brava i kierowcę w postaci własnego ojca.
Natomiast "bracia Hołysz" (jak to pewna osoba mówi na to dziwne rodzeństwo) musieli trochę pogłówkować, bo ich ojciec wybiegł rano w pidżamie z domu, wsiadł do samochodu i pojechał ze złośliwym uśmieszkiem w nieznanym kierunku (samochód widziano naprzeciwko Sądu Rejonowego w Rozwadowie...). W związku z tym "bracia Hołysz" (to braterstwo jest trochę wątpliwe zważywszy na całkowitą różnicę, jeśli chodzi o charaktery i wygląd zewnętrzny) zamówili taksówkę. Taksówkarz zapewne nie wiedział, ze ma przewieźć spory ładunek (komputer, monitor, Piotr, Jacek, worek ziemniaków, 100 kilogramów pasztetu). Gdy wiec zobaczył, co chcą mu te wredne chłopaki zrobić z samochodem, zemdlał. Na szczęście intensywny zapach przeterminowanego pasztetu ze skorodowanych puszek szybko go ocucił, ale nie na długo - dowiedział się mianowicie, gdzie ma jechać. Janek mieszka na ulicy Konwaliowej 39 (wszyscy oczywiście wiedzą gdzie to jest). Taksówkarz w stanie przedzawałowym zdołał tylko skojarzyć, że to gdzieś na Piaskach, ale po przybyciu na to osiedle musiał skorzystać ze specjalistycznej ściągawki zwanej mapą. Mapa nie była zbyt aktualna (1965), ale do Janusza trafiliśmy dzięki charakterystycznemu zapachowi wydobywającemu się z piwnicy jego domu (jak powszechnie wiadomo - Janek pędzi...).
Zamiast jednak rozpakowywać komputery zabraliśmy się do oglądania Jankowego domu. Zaczęliśmy wiadomo od czego! Okazało się, ze Janek ma w łazience ciekawe urządzenie, którego przeznaczenia jednak nie znaliśmy. Po inteligentnym stwierdzeniu Piotra H. , że jest to prawdopodobnie automat do mycia rąk, Piotr Nowaliński niezwłocznie spróbował umyć swe tłuste łapska. Efekt był mizerny. Nagle Jacek oprzytomniał widząc owalne kształty urządzenia oraz dziwnie wykrzywiony kranik i włożył tam swoją kwadratową łepetynę będąc pewnym, że w ten sposób umyje sobie włosy. Udało się... Jednak naszą radość zmącił Janek, który wszedł nagle do łazienki i spytał: "Bidetu nie widzieliście, czy co?"
Ten incydencik nie zmącił jednak naszego wewnętrznego spokoju i przystąpiliśmy do łączenia komputerów. Nie było to zbyt trudne ( jesteśmy doświadczeni, zresztą nie tylko w tym ;) Co prawda mieliśmy małe problemy z nakładaniem uszczelniających gumek na grube kable (po to, aby płyn antykorozyjny nie dostał się do gniazdek powodując trwałe szkody) ale przyszła siostra Janka i problem się szybko rozwiązał.
Grą, która nam miłosiernie królowała, był oczywiście Quake2. Było nas w sumie pięciu na trzy komputery. Chcieliśmy urządzić turniej, więc trzeba było wykombinować, jak to wszystko ładnie rozpisać. Co prawda każdy z nas miał w swoim profilu nauczania w szkole matematykę, ale w praktyce trudno zastosować to, czego się tam uczymy. W końcu udało się ustalić grafik i rozpoczęła się jatka.
Bezkonkurencyjny okazał się w pierwszej partii Janek, który nie przegrał żadnego z 30 meczów remisując tylko w jednym! Całkiem przyzwoicie grali też Piotr Hołysz i Piotr Jasiołek. Na szarym końcu znajdowały się dwa cieniasy: Jacek Hołysz i Piotr Nowaliński. Swoimi niekonwencjonalnymi zagrywkami (strzały pod własne nogi z rakiety lub dobrowolne wskakiwanie do kwasu) zadziwiali pozostałych graczy.
Trzeba jednak przyznać, ze nieudolność niektórych graczy wynikała z tego, że grali często na kiepskim sprzęcie (komputer bez akceleratora). Aby gra płynnie chodziła na komputerze "braci Hołysz" (terminu tego użyto po raz pierwszy w lipcu 1998 na Warmii), należało ustawić rozdzielczość na 320*200 pikseli. Skutek był taki, że celując we wroga nie można było być pewnym, czy to rzeczywiście wróg, czy też może puszka z pasztetem. Dlatego zdesperowani gracze nie mogąc trafić w innych, strzelali w siebie, osiągając dzięki temu wspaniałe, wysokie wyniki (1, 0, -4 ...).
Wtedy do domu Janka wpadł niespodziewanie Andrzej Nowaliński, znany krakowski włamywacz. Odepchnął brutalnie Janka, który wypadł przez okno na swój koszony co tydzień 3-hektarowy trawnik. Na szczęście Janek zaniedbał ostatnio swoje obowiązki, więc dwumetrowe chaszcze rosnące na naturalnym nawozie ( Janek nie ma kanalizacji, oczyszczalni ani szamba ) skutecznie złagodziły upadek. Tymczasem Andrzej N. postanowił ściągnąć sobie z Internetu pocztę i przy okazji 45-megowy filmik. Później szybko się ulotnił i odjechał swoim maluchem (mówią, ze samochód upodabnia się do kierowcy). Szkoda, ze nie zauważył Janka czołgającego się na drodze...
Po opatrzeniu podwójnego otwartego złamania ręki u Janka zabraliśmy się z powrotem do grania. Spędziliśmy na tym cały dzień ( nie szwankowały nam oczy, a nawet widziały nadzwyczaj ostro, gdyż zauważyliśmy na niebie Św. Mikołaja i białe myszki!). Oczywiście nie zajmowaliśmy się tylko graniem. Zamówiliśmy sobie na przykład pizzę w pizzerii "Avanti". Dosyć szybko to jedzonko dotarło, ale kurierka kazała sobie dopłacić, gdyż "Os. Piaski to nie jest Stalowa Wola!"
Teraz przygotowujemy się po nich do kolejnej takiej imprezy, tym razem z udziałem oo. Kielona, który nie mógł ostatnio bawić się z nami, gdyż pojechał do Częstochowy prosić siły wyższe o lepszy komputer...

HC

PS! Uprzejmie prosimy firmy komputerowe o udostępnienie nam wysokiej jakości sprzętu komputerowego. Ten na którym ostatnio graliśmy, prawie w ogóle nie nadawał się do użytku. Smutnym przykładem jest komputer Kristofa Yaneka - powolny procesor 400 Mhz, zaledwie 128 MB RAM, jakaś nie markowa karta graficzna RivaTNT2... Przecież na takim komputerze gra "Pasjans" uruchamia się 17 minut, a co dopiero Quake2!

PS2: W prezencie za to, że Janek tak wspaniale nas ugościł, włożyliśmy mu te 100kg pasztetu do jego niebieskiego Matiza. Teraz podróżuje do szkoły w miłej atmosferze, a tapicerka nabrała pięknego zielonkowego koloru. Janek okazał się być wychowaną osóbką i niezwłocznie zrewanżował się zamawiając nam do redakcji 2 tony zepsutych kiszonych ogórków...



Galeria Days of connection
Kliknij na miniaturkę, aby zobaczyć jej powiększenie!

Połączenie u Hołyszków. Uwaga! Hołek ma zakrytą twarz, aby nie zostać przez nikogo rozpoznanym!.Typowy strzał Hołka - pudło!
"Rozumisz cieciu?!"Tak to jest, jak się nie zachowuje higieny...
Globee wygłaszający mowę pożegnalną na cześć martwych kolegów."Ej ty! A pozwolenie na robienie zdjęć, to ty masz?!"