Z powodu ferii zabrakło chętnych na mecz 14 lutego i rozgrywki Lawy miały dwutygodniową przerwę. Dlatego co najmniej kilka osób nie mogło się doczekać tego meczu, a dla niektórych miał być on pierwszym spotkaniem w Lawie od kilkunastu (Maniek) lub kilku (Budzuś) miesięcy. Ten pierwszy zawodnik niestety nie pojawił się na Koncertowej, co skutkowało nieparzystą liczbą graczy. Wszystkich siedmiu zawodników musiało walczyć głównie z boiskiem, któremu dwudniowa odwilż chyba zaszkodziła - śniegu wcale nie ubyło, zmieniła się za to jego struktura i wszyscy gracze zgodnie przyznali, że z tak nierówną "murawą" nie mieli jeszcze do czynienia.

W tym koszmarnych warunkach o dziwo lepiej radzili sobie Blady, Czaro i Hołek. Tracili piłkę znacznie rzadziej niż przeciwnicy, częściej też uderzali na ich bramkę. Mimo utraty gola na początku meczu konsekwentnie zdobywali własne i na 19 minut przed końcem meczu wydawało się, że mogą tylko powiększyć tę przewagę. Wtedy rywale zaatakowali całą drużyną. Zieloni byli w coraz większych tarapatach i postanowili bronić wciąż korzystnego wyniku, ale w ostatnich minutach spotkania ta zachowawcza taktyka zemściła się okrutnie i to czerwoni sięgnęli po zwycięstwo.

Zobacz zdjęcia z tego meczu