mecz nr 20, 3 maja 2012
godzina 8:00, 45+45 min.
słonecznie, temp. 22°C
SP Nr 46, ul. Wałbrzyska 5
boisko A, tartan, 32 m x 18 m
sucha nawierzchnia
Trzy lata minęły od ostatniego meczu Lawy na boisku A przy Wałbrzyskiej, na którym w 2008 roku rozegrano pierwsze w historii rozgrywek spotkanie. Obiekt nie był wykorzystywany, ponieważ jako małe boisko lepiej sprawdzała się miejscówka przy Koncertowej, a jako duże - obiekty przy Wawelskiej i Melodyjnej. Tym razem jednak doszło do nietypowej sytuacji - Wawelska była niedostępna, Koncertowa była 3 maja zamknięta, a Melodyjna za mała na 6-7 graczy, którzy zgłosili udział w meczu w jego przededniu. Hołek postanowił więc wyjątkowo wrócić na Wałbrzyską, tym bardziej że od 2 lat mieszka w okolicy i na mecz po raz pierwszy w życiu mógł przyjść po prostu pieszo. W późnych godzinach wieczornych udział zgłosiły jeszcze dwie osoby, ale dziewięciu graczy to za mało, by znów przenosić mecz np. na Melodyjną.
Organizator nietypowo obsadził składy. Andrewa, który w tym sezonie wszystkie mecze z nieparzystą liczbą graczy zagrał w drużynach osłabionych liczebnie, tym razem dał do zespołu z przewagą jednego zawodnika. Rywale mieli zaś mieć w składzie takie gwiazdy jak Grzesiu, Legee czy Serwus. Na prośbę mistrza sezonu 2011 ten ostatni został jednak wymieniony na Bladego, co było niestety gwoździem do trumny czerwonych. Serwus rozegrał bowiem niesamowity mecz - nie tylko w atomowy sposób uderzał na bramkę rywali, ale i przyjmował na siebie równie mocne ich strzały - po pierwszej połowie jego ciało było zapewne całe w siniakach.
Czerwoni od początku zdawali sobie sprawę z tego, że czeka ich trudny mecz, ale wyzwanie przyjęli i w 25 minucie mogli mieć jeszcze nadzieję, gdy Grzesiu po raz drugi w ciągu kilku minut potężną bombą pokonał Andrewa. Później zieloni zdecydowanie dominowali i chwilę słabości mieli w pierwszej połowie tylko w jej końcowej fazie, kiedy to czerwoni okupowali pole karne przeciwników. Ze zmasowanych ataków nic jednak nie wychodziło, zielonych było po prostu za dużo i na tak małym boisku z łatwością blokowali próby przeciwników. W drugiej połowie zieloni górowali nad zmęczonymi rywalami jeszcze bardziej i coraz częściej zdobywali bramki po indywidualnych stratach piłki przez ostatnich obrońców lub bramkarzy czerwonych.