mecz nr 44, 27 września 2009
godzina 8:00, 2 x 49 minut
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60m x 40m
NIEZIELAN
Krzysztof
Zieliński
5 bramek
2 asysty
SZYMAK
Michał
Szymański
0 bramek
1 asysta
UOLES
Michał
Oleś
1 bramka
2 asysty
GRZESIU
Grzegorz
Nowaczek
3 bramki
2 asysty
HOŁEK
Jacek
Hołysz
0 bramek
0 asyst
GROCHO
Przemysław
Grochola
2 bramki
1 asysta
BUDZUŚ
Paweł
Budzowski
0 bramek
0 asyst
KRZYCHU
Krzysztof
Bieleń
2 bramki
0 asyst
ANDREW
Andrzej
Chamera
0 bramek
1 asysta
KAMIL
Kamil
Cywka
3 bramki
1 asysta
KOŁACZ
Andrzej
Kołacz
1 bramka
0 asyst
CZARO
Cezary
Orzeł
1 bramka
2 asysty
DZIOMAL
Tomasz
Szkudlarek
2 bramki
2 asysty
0 | : | 1 | 10' | Andrzej Kołacz (po podaniu Kamila Cywki) |
1 | : | 1 | 19' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Michała Olesia) |
1 | : | 2 | 34' | Kamil Cywka |
1 | : | 3 | 35' | Kamil Cywka |
1 | : | 4 | 36' | Cezary Orzeł (po podaniu Tomasza Szkudlarka) |
1 | : | 5 | 37' | Tomasz Szkudlarek (po podaniu Andrzeja Chamery) |
1 | : | 6 | 40' | Krzysztof Bieleń (po podaniu Cezarego Orła) |
2 | : | 6 | 44' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Grzegorza Nowaczka) |
3 | : | 6 | 46' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Michała Szymańskiego) |
4 | : | 6 | 47' | Przemysław Grochola (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego) |
5 | : | 6 | 48' | Grzegorz Nowaczek |
5 | : | 7 | 53' | Kamil Cywka (po podaniu Tomasza Szkudlarka) |
6 | : | 7 | 56' | Michał Oleś |
6 | : | 8 | 65' | Krzysztof Bieleń |
7 | : | 8 | 69' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Przemysława Grocholi) |
8 | : | 8 | 76' | Przemysław Grochola (po podaniu Michała Olesia) |
8 | : | 9 | 82' | Tomasz Szkudlarek (po podaniu Cezarego Orła) |
9 | : | 9 | 86' | Grzegorz Nowaczek (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego) |
10 | : | 9 | 88' | Grzegorz Nowaczek |
11 | : | 9 | 89' | Krzysztof Zieliński (po podaniu Grzegorza Nowaczka) |
Andrzej Kołacz został ukarany odjęciem 1 punktu za 7-minutowe spóźnienie Paweł Osterreicher został ukarany odjęciem 2 punktów za odwołanie swojego udziału w meczu |
70 mecz Lawy na długo zapisze się w pamięci zawodników. Niestety, nie dlatego, że był wyrównany i obie drużyny regularnie wychodziły na prowadzenie, a każda miała takie same szanse na zwycięstwo, ani też dlatego, że Budzuś wyczyniał cuda w obronie, ani nawet z powodu aż dwóch rzutów karnych. Takich wydarzeń można wymieniać mnóstwo, wszystkie jednak straciły znaczenie na siedem minut przed końcem spotkania...
O piłkę przy końcowej linii boiska walczyli powracający do rozgrywek po dwumiesięcznej przerwie Grocho oraz Andrew. Podczas tego starcia Andrew upadł na Grocha tak nieszczęśliwie, że ten doznał otwartego złamania obu kości przedramienia... Mecz został oczywiście natychmiast przerwany, kilku kolegów zaczęło opatrywać wyjącego z bólu Grocha, organizator próbował zaś wezwać pogotowie. Grzesiu i Kołacz postanowili jednak jak najszybciej przewieźć rannego Grocha do najbliższego szpitala (MSWiA), gdzie podano mu środki przeciwbólowe i założono opatrunek. Stamtąd karetka przetransportowała Grocha do Szpitala Czerniakowskiego, w którym jego strzaskana ręka była przez 3 godziny operowana. W międzyczasie Hołek, Krzychu i Niezielan pojechali do mieszkania Grocha, aby przywieźć mu trochę rzeczy potrzebnych podczas pobytu w szpitalu. Potem czuwanie przy Grochu przejęła jego rodzina, ale zawodnicy Lawy zobowiązali się regularnie odwiedzać kolegę podczas jego kilkudniowego pobytu w szpitalu. Kontuzja oznacza dla Grocha zakaz intensywnej aktywności fizycznej przez 6-12 miesięcy, do końca sezonu nie wystąpi więc już w Lawie, a jego udział w przyszłym sezonie rozgrywek stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Ten wypadek uświadomił zawodnikom, że piłka nożna to nie tylko ogromna przyjemność, ale i spore ryzyko. Kontuzja Grocha była nieszczęśliwym wypadkiem, któremu trudno było zapobiec. Dla każdego z zawodników Lawy zdarzenie było jednak szokiem i przez jakiś czas wielu graczy będzie bardzo ostrożnie podchodzić do gry w rozgrywkach, którym do tej pory dopisywało szczęście - w 281 poprzednich meczach Latoligi i Lawy nikomu nie przytrafiło się złamanie.
Chociaż mecz nie zakończył się w regulaminowym czasie, organizator i jego koledzy postanowili uznać utrzymujący się w momencie wypadku wynik.