mecz nr 44, 11 listopada 2010

godzina 8:00, 2 x 48 minut

13
:
16
( 5
:
8 )

III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3

boisko A, sztuczna trawa, 60m x 40m

NIEZIELAN

Krzysztof

Zieliński

3 bramki

3 asysty

KADŁUB

Piotr

Rytel

3 bramki

1 asysta

PIĘTAS

Artur

Piętek

1 bramka

1 asysta

MISIEK

Michał

Pich

0 bramek

0 asyst

GRZESIU

Grzegorz

Nowaczek

3 bramki

3 asysty

KRZYCHU

Krzysztof

Bieleń

3 bramki

2 asysty

VS

BAKSTER

Paweł

Burdzy

0 bramek

1 asysta

ANDREW

Andrzej

Chamera

4 bramki

1 asysta

HOŁEK

Jacek

Hołysz

2 bramki

2 asysty

LEGEE

Michał

Legumina

2 bramki

3 asysty

NOWAK

Łukasz

Nowak

5 bramek

2 asysty

UOLES

Michał

Oleś

3 bramki

2 asysty

1:03'Krzysztof Zieliński (po podaniu Artura Piętka)
1:16'Andrzej Chamera (po podaniu Michała Leguminy)
1:215'Michał Oleś
2:219'Krzysztof Bieleń (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego)
2:320'Michał Oleś (po podaniu Andrzeja Chamery)
2:431'Jacek Hołysz (po podaniu Michała Olesia)
3:432'Piotr Rytel (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego)
3:533'Jacek Hołysz (po podaniu Pawła Burdzego)
3:634'Łukasz Nowak
4:635'Piotr Rytel (po podaniu Krzysztofa Bielenia)
4:736'Andrzej Chamera (po podaniu Łukasza Nowaka)
4:840'Andrzej Chamera (po podaniu Michała Olesia)
5:848'Grzegorz Nowaczek (po podaniu Piotra Rytla)
5:954'Łukasz Nowak (po podaniu Jacka Hołysza)
6:955'Artur Piętek (po podaniu Grzegorza Nowaczka)
6:1057'Andrzej Chamera (po podaniu Michała Leguminy)
7:1058'Grzegorz Nowaczek
8:1066'Krzysztof Zieliński (po podaniu Krzysztofa Bielenia)
9:1076'Krzysztof Zieliński (po podaniu Grzegorza Nowaczka)
9:1178'Michał Oleś (po podaniu Jacka Hołysza)
10:1180'Piotr Rytel (po podaniu Krzysztofa Zielińskiego)
10:1281'Łukasz Nowak
10:1382'Łukasz Nowak
10:1485'Michał Legumina (po podaniu Łukasza Nowaka)
11:1488'Krzysztof Bieleń (po podaniu Grzegorza Nowaczka)
12:1490'Krzysztof Bieleń
12:1592'Michał Legumina
12:1694'Łukasz Nowak (po podaniu Michała Leguminy)
13:1696'Grzegorz Nowaczek

Mecze rozgrywane 11 listopada, w rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, są już w Lawie tradycją i stanowią jedyny wyjątek od rozgrywania spotkań tylko w niedziele. Tym razem święto wypadło w czwartek i Hołek kolejny rok z rzędu zaprosił kolegów do gry w piłkę. Na zaproszenie odpowiedziało w sumie 12 osób (w tym Hołek, który do siebie również wysyła SMS-y z powołaniami). Pierwotnie mecz miał się odbyć na boisku przy Melodyjnej, ale z powodu sporego zainteresowania organizator zdecydował się w ostatniej chwili zadzwonić do kierownictwa obiektu przy Wawelskiej z pytaniem, czy mecz da się rozegrać na tym obiekcie. Okazało się, że nikt inny nie wpadł na pomysł rozpoczęcia czterodniowego weekendu od gry w piłkę nożną o tej porze i zawodnicy Lawy mogli rozkoszować się rozgrywką na ich ulubionym boisku.

Koncepcję zestawień drużyn Hołek miał już w środę wieczorem i pozostał jej wierny również przed meczem. Nikt nie odwołał swojego udziału, nikt się również nie spóźnił - nawet Grzesiu przybył na mecz punktualnie, choć z praw fizyki oraz zasad kodeksu drogowego wynika, że nie miał szans dotrzeć na mecz z południowej części Warszawy w takim tempie, w jakim dotarł. Padł pomysł, aby wszyscy zawodnicy uczcili święto narodowe grając w biało-czerwonych koszulkach, ale ostatecznie rozsądek zwyciężył nad patriotyzmem.

Pierwszego gola zdobyli czerwoni, ale z prowadzenia w tym meczu cieszyli się zaledwie przez trzy minuty i już do końca spotkania musieli gonić rywali. Ci dysponowali teoretycznie nieco większą siłą ataku, za to obawiać się można było o ich grę w defensywie. Wszystkich zaskoczył ofensywnie utalentowany Niezielan, który w pierwszej części spotkania był praktycznie cały czas ostatnim obrońcą swojego zespołu. W końcu jednak zaczął się przesuwać do przodu.

Decydujący dla losów meczu był chyba trzeci kwadrans pierwszej połowy, kiedy to zieloni odskoczyli rywalom na kilka bramek. Tak wypracowaną przewagę nieco później powiększyli, by na kwadrans przed końcowym gwizdkiem praktycznie całkowicie ją stracić. Czerwoni dwukrotnie zdobywali bramki kontaktowe, zieloni grali coraz bardziej nerwowo. W końcu jednak opanowali emocje i zapewnili sobie zwycięstwo z pomocą szczęścia oraz Miśka, który po kilkudziesięciu minutach świetnej gry zaczął masowo popełniać kiksy otwierające rywalom drogę do bramki. Większa winę za przegraną ponosi chyba jednak Grzesiu, który choć zdobył sporo goli i zaliczył wiele asyst, zmarnował zdecydowanie najwięcej okazji na odrobienie strat.

Zobacz zdjęcia z tego meczu

regulamin kar | inne sezony: 2008, 2009, 2011, 2012