mecz nr 25, 12 czerwca 2011
godzina 8:00, 42+42 min.
słonecznie, temp. 19°C
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60 m x 40 m
sucha nawierzchnia
W porównaniu z poprzednim meczem frekwencja poprawiła się w niewielkim stopniu. Od kilku tygodni mecze Lawy przyciągają mniej graczy niż zwykle. Przy Wawelskiej zameldowało się tylko 11 zawodników, a przecież na tym obiekcie odbywały się w Lawie potyczki nawet 19-osobowe.
Hołek zmarnował wiele stron notesu na nakreślenie koncepcji składów, ale gdy przedstawił swoją propozycję kolegom, ci natychmiast ją odrzucili. Godne pochwały jest to, że najgłośniej protestowali ci, którzy mieli teoretycznie mocniejszą drużynę. Zawodnicy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, ale przez długi czas nie szło im lepiej niż Hołkowi i prawie wywiązała się kłótnia z wyrywaniem serc i jelit. Na szczęście w końcu udało się wypracować rozsądny kompromis.
Jego ofiarami byli częściowo Kołek, Nowak i Kołodziej, którzy tydzień wcześniej mimo liczebnego osłabienia pewnie pokonali rywali. Tym razem również było ich o jednego mniej, i choć ich skład został wzmocniony Legim, to w przeciwnej drużynie zagrały asy, którzy tydzień wcześniej pauzowali - Andrew i Grzesiu. O dziwo, zieloni prowadzili po kwadransie dwoma bramkami. Najpierw Uoles przepuścił między nogami piłkę, która zaskoczyła Andrewa, a kilka minut później bramkarz czerwonych sam dał sobie wbić gola między stopami. Strata dwóch kuriozalnych goli bardzo zmotywowała zawodnika, który wziął udział w trzech kolejnych skutecznych akcjach swojego zespołu. Czerwoni objęli prowadzenie i nie oddali go zielonym już do końca meczu. Zieloni błyszczeli w dryblingu, czego ukoronowaniem był gol Kołka po kilkunastosekundowej zabawie z piłką przed bezradną obroną przeciwników. Ale brak jednego zawodnika mocno dawał się im we znaki, i choć odrobili straty na kilka minut przed końcowym gwizdkiem, w ostatnich minutach nie udało im się powstrzymać rywali. Ci powinni byli wygrać wyżej, ale z wyjątkiem grającego defensywnie Bakstera każdy z czerwonych zaliczył w tym meczu co najmniej jedno spektakularne pudło.