mecz nr 32, 24 lipca 2011
godzina 8:00, 45+45 min.
słonecznie, temp. 22°C
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60 m x 40 m
sucha nawierzchnia
Po udanym pod względem frekwencji poprzednim lipcowym meczu organizator spodziewał się tłumów na przedostatnim spotkaniu siódmego miesiąca w roku. Tymczasem z czternastu uczestników meczu numer 31 tylko pięciu zgłosiło swój udział w meczu numer 32. W tej sytuacji Hołek sięgnął po dwóch nowych zawodników, którzy zostali umieszczeni przez graczy Lawy na liście osób oczekujących na powołanie do rozgrywek. Ostatecznie na Wawelską dotarło 10 graczy, których trzeba pochwalić za punktualność - tego dnia nawet Grzesiu wbiegł na boisko na czas.
Po raz kolejny organizator obarczył Andrewa i Grzesia obowiązkiem wybrania składów. Zadania tego nie ułatwiała obecność dwóch debiutantów, których aktualnej formy nikt właściwie nie znał. Andrew spore nadzieje pokładał w Serwusie, który przed laty grał lepiej od tegorocznego pretendenta do mistrzostwa Lawy. Z kolei po Mikusiu można było spodziewać się poziomu nieco lepszego niż przeciętny - tak zawodnika zareklamował przynajmniej Uoles. Obaj debiutanci zaskoczyli formą - Serwus nie potrafił przestawić się na system gry zielonych, zaś Mikuś błyskawicznie pojął taktykę przygotowaną przez zespół czerwonych. Ten ostatni przyłożył nogę aż do trzech z czterech pierwszych goli swojej drużyny - taki początek meczu zwiastował wysoką porażkę zielonych, bo okazało się, że nie mają oni potencjału do odniesienia zwycięstwa.
Nadzieję na niezły wynik zieloni mieli w tym meczu dwa razy - przed pierwszym gwizdkiem oraz na kilka minut przed przerwą, kiedy zmniejszyli straty do trzech oczek. Czerwoni sukcesywnie powiększali jednak przewagę dzięki prawie bezbłędnej grze w obronie i wzorowych kontrach, które miały zdecydowanie więcej tempa od prób rywali. Ci zdecydowanie za często próbowali grać górą - taka taktyka wymaga precyzji, a tej zawodnikom zielonych tego dnia wyraźnie brakowało. W drużynie czerwonych brakowało zaś słabych punktów - Grzesiu i Miszka utrzymali formę sprzed tygodnia, Kamilo zmazał plamę z poprzedniego meczu, Mikuś imponował skutecznością, a Płaszczka po miesięcznej przerwie spowodowanej urazem kręgosłupa grał jak za dawnych dobrych tygodni.