mecz nr 39, 2 września 2012
godzina 8:00, 40+40 min.
słonecznie, temp. 20°C
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60 m x 40 m
sucha nawierzchnia
Organizacja pierwszego meczu września kosztowała Hołka sporo nerwów. Ostatni weekend wakacji wyciągnął prawie wszystkich etatowych zawodników rozgrywek poza Warszawę i w sobotę wieczorem na liście chętnych było tylko sześciu graczy, zdecydowanie za mało na 24-arowe boisko przy Wawelskiej! Na domiar złego w meczu nie mogła wystąpić żadna z osób oczekujących na powołanie, a warto zaznaczyć, że lista potencjalnych debiutantów liczyła aż dziesięć osób. Na szczęście w końcu dwóch nowych graczy skusiła perspektywa występu w elitarnych warszawskich rozgrywkach, a potem zgłosiło się jeszcze dwóch zawodników i mecz był uratowany.
Piękna słonecznego poranka z pewnością nie był w stanie docenić Serwus, który kilkaset metrów przed boiskiem został zatrzymany przez drogówkę i ukarany mandatem. Zawodnik miał nadzieję choć częściowo powetować sobie tę stratę wysokim dorobkiem bramkowym i częściowo mu się to udało, ale nie tylko on poprawił sobie tego dnia statystyki. Pod nieobecność wielu najlepszych graczy pozostali uczestnicy spotkania mieli tego dnia okazje do odegrania ważniejszych niż zwykle ról na boisku. I większość z tej szansy skwapliwie skorzystała.
Wynik pierwszej połowy (remis) był bardzo sprawiedliwy. Czerwoni prowadzili co prawda w tej części meczu przez 2/3 czasu gry, ale to zieloni mieli więcej akcji. Dawno jednak żadna drużyna tak masowo nie marnowała okazji na zdobycie gola. Czerwoni zaś bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd rywali - Kucharz nie upilnował Serwusa, Hołek dwa razy stracił piłkę na rzecz Budzusia, a potem Bakster zamiast piłki próbował piąstkować głowę Serwusa, co skutkowało oczywiście rzutem karnym dla czerwonych. Kibicująca zielonym żona Usula przecierała zaś oczy ze zdumienia, obserwując coraz więcej niewykorzystanych sytuacji drużyny bliskiej jej sercu.
W drugiej połowie zieloni zagrali bardziej rozsądnie, nie strzelali już na siłę, lecz próbowali tiki-taki, co zaowocowało wyjściem na zdecydowane prowadzenie. Z sześciu strzelonych z rzędu goli cztery obciążają konto Budzusia, który choć w polu radził sobie nieźle (po raz pierwszy w karierze miał aż trzy asysty w jednym spotkaniu - to tyle, co we wszystkich poprzednich sezonach Lawy!), to na bramce nie imponował skutecznością. Czerwoni nie dali się jednak zdominować i błyskawicznie zaaplikowali trzy bramki Hołkowi, z czego jedna (wolej Nacho w okienko) była szczególnej urody. W końcówce każda z drużyn na gola rywali odpowiadała swoim i zieloni utrzymali swoje wypracowane dwa kwadranse wcześniej zwycięstwo.