Początek tygodnia zwiastował nadejście wiosny – niebo było bezchmurne, a temperatura przekroczyła nawet 10 stopni. Marzenia latoligowców o zagraniu w tak sprzyjających warunkach zostały jednak obrócone w pył w piątek, gdy stolicę zasypał śnieg, którego w weekend przybyło. Ubyło więc chętnych do gry – tym razem na Koncertowej zjawiło się ośmiu graczy.

Hołek przygotował całkiem równe składy, aczkolwiek niektórzy zawodnicy zagrali wprost przeciwnie do oczekiwań organizatora. W pierwszej połowie błyszczał np. Grzesiek, który nie przejawiał wcześniej zadatków na snajpera. Z kolei Bartek, który miał napędzać ataki zielonych, przybył na mecz w płaskim obuwiu, które kompletnie nie sprawdzało się na śliskiej nawierzchni boiska – zawodnik do wielu piłek po prostu nie dochodził. Problemów z obuwiem nie mieli czerwoni, którzy dominowali w pierwszej części spotkania. Co prawda sporą nieskutecznością raził Stefan, ale z drugiej strony to on brał na siebie największy ciężar konstruowania akcji zaczepnych i miał udział we wszystkich golach swojej drużyny. Zieloni po kilkunastu akcjach zaczęli się jednak naprawdę dobrze rozumieć, co zaoowocowało objęciem przez nich prowadzenia.

Po przerwie przez kwadrans trwał wyrównany bój, ale potem czerwoni zaczęli popełniać błąd za błędem, w obronie i w ataku. Zieloni zwietrzyli swoją szansę i próbowali pozbawić rywali złudzeń. Na nic zdało się rozpaczliwe przedłużenie przez Hołka meczu aż o pięć minut – czerwoni w drugiej połowie byli wyraźnie gorsi i zasłużenie przegrali. Pod nieobecność Niezielana i Ryka tym razem zwady szukali Czaro i Stefan, ale ostatecznie obaj poszli po rozum do głowy i rozstrzygnęli spór na płaszczyźnie czysto piłkarskiej.

Zobacz statystyki po tym meczu