mecz nr 33 (351), 4 maja 2014
godzina 8:00, 42+42 min.
słonecznie, temp. 13°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
mokra nawierzchnia
Udział w trzydziestym trzecim meczu sezonu zapowiedziało 14 zawodników, z czego większość wystąpiła w obu meczach pierwszomajowych. Hołek jak zwykle postanowił więc zorganizować rewanż za pierwsze z tamtych spotkań, wygrane w końcówce przez czerwonych. Ich skład miał zostać wzbogacony Legim, zielonych zaś (pod nieobecność Bartka) wspierać mieli dodatkowo Andrzej i Kadłub. Tuż przed rozpoczęciem meczu okazało się jednak, że składy będą wymagały korekty. Winowajcą zamieszania był Krzynio, który co prawda potwierdził rano gotowość do gry, po odpisaniu organizatorowi rozgrywek kontynuował jednak sen i obudził się dopiero o 8:10. W tej sytuacji zieloni oddali mającym grać w osłabieniu czerwonym Kołodzieja (choć rywale preferowali Misakiego), sami zaś przygarnęli Heńka.
Pierwsza połowa była dość wyrównana, choć czerwoni ani razu nie objęli prowadzenia. Nie wydarzyło się w tej części meczu również nic, co zwiastowałoby ostrą strzelaninę, jaką zawodnicy obu drużyn urządzili sobie po przerwie. Zanim jednak do tego doszło, Hołek musiał rozstrzygnąć kontrowersyjną kwestię uznania lub nieuznania gola dla czerwonych. Piłka po strzale Legiego odbiła się od poprzeczki, uderzyła w murawę, po czym wróciła w pole karne zielonych. Legee był przekonany, że padł gol; stojący tuż obok Andrzej był skłonny potwierdzić wersję rywala, choć przekroczenia linii całym obwodem nie zanotował; pozostali zawodnicy też nie byli przekonani, czy bramka powinna zostać zaliczona. Ostatecznie jednak Hołek, który dość dobrze widział całą sytuację, nie wpisał gola do meczowego protokołu. Po chwili wszyscy jednak zapomnieli o kontrowersyjnej sytuacji, ponieważ spektakularnego gola zaliczył Stefan. Jako bramkarz uderzył mocno przez całe boisko, walczący o futbolówkę Hołek i Legee minęli się z nią, a piłka wpadła do siatki między nogami kompletnie zaskoczonego Misakiego.
Początek drugiej połowy był popisem Niezielana. Przy stanie 6:5 dla zielonych zawodnik wziął udział w dwóch akcjach bramkowych swojej drużyny, a następnie zajął miejsce między słupkami. Jako bramkarz spisał się wyśmienicie, bowiem akurat na jego zmianę przypadł okres bombardowania bramki zielonych przez Kubę i jego kolegów w czerwonych koszulkach. Dzięki przyjęciu na brzuch wielu mocnych strzałów Niezielan nie pozwolił rywalom na zdobycie bramki, a wielokrotnie przejmowane piłki umożliwiały inicjowanie kontr, w których doskonale czuli się Andrzej i Kadłub. Uzyskana w ten sposób przewaga odebrała czerwonym nadzieje na zwycięstwo, zielonych zachęciła zaś do jeszcze bardziej ofensywnej gry. Skutek był taki, że zieloni powiększyli swój dorobek, sami jednak rozluźnili szyki obronne na tyle, że czerwoni mogli od czasu do czasu ukąsić. Rany te nie były jednak zbyt bolesne, wygrana zespołu w zielonych koszulkach była niezagrożona, a postawienie przez obie drużyny na atak zaowocowało najwyższą łączną liczbą bramek od ponad dwóch miesięcy.