mecz nr 48 (366), 29 czerwca 2014
godzina 10:15, 21+21 min.
słonecznie, temp. 22°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
sportflex, 40 m x 25 m
mokra nawierzchnia
Po porannym meczu szybko znalazło się sześciu chętnych do udziału w kolejnym spotkaniu. Próbowali oni namówić do gry jeszcze dwóch zawodników, jednak obowiązki nikomu więcej nie pozwoliły na dołączenie do ekipy, która przeniosła się na boczne boisko. Stan mokrej nawierzchnii budził obawy, lecz na szczęście zza chmur wyjrzało słońce i boisko zaczęło schnąć, choć przez to zrobiło się dość duszno.
Nie było możliwości rozegrania rewanżu za poprzedni mecz, bowiem z ekipy zielonych ostali się tylko jej najsłabsi zawodnicy – Heniek i Hołek. Gracze wspólnie zrobili więc małe przemeblowanie. Co prawda zieloni obawiali się nieco o swoje szanse na wygraną, podjęli jednak wyzwanie – Kadłub i Hary świetnie przecież współpracowali w poprzednim meczu rozegranym na tym boisku. Spotkanie od początku toczyło się powoli, w przyjacielskiej, sielankowej wręcz atmosferze. Nikt nie spieszył się z rajdami, nikt nie szalał. Kobsonowi i Hołkowi udało się nawet okiełznać wulkan energii, jakim jest Baba, który dał się namówić do realizowania taktyki. Wzbogacał ją jednak szczyptą swojego szaleństwa, dzięki czemu to czerwoni jako pierwsi objęli prowadzenie. Jednak rywale, wbrew swoim początkowym obawom, wcale nie byli na straconej pozycji. Co prawda Heniek nie błyszczał na bramce, ale za to jego koledzy regularnie potrafili znaleźć receptę na pokonanie przeciwników. Najczęściej były nią piekielnie mocne strzały. Taktyki tej próbował już przed tygodniem Nacho, trafił jednak wtedy na opór Kucharza. Tym razem chętnych do blokowania piłek pędzących jak pociski było niewielu, szczególnie w pierwszej połowie.
W drugiej części meczu czerwoni uzyskali sporą przewagę, głównie dzięki świetnej postawie Kobsona na bramce. Jednak końcówka była w ich wykonaniu dość nerwowa. Kilkoma ładnymi strzałami popisał się Hary, zaś Kadłub znalazł sposób na Hołka i regularnie posyłał piłkę między nogami organizatora rozgrywek – w obu rozegranych tego dnia meczach Hołek został upokorzony w ten sposób aż pięć razy! Decydujące ciosy mógł zadać czerwonym Heniek, któremu koledzy trzykrotnie wyłożyli idealne piłki. Heniek do bramki jednak nie trafiał, trafiali za to rywale i w końcówce zagwarantowali sobie zwycięstwo.
Jednym z bohaterów tego spotkania był Baba. Po jego szalonym strzale piłka przeleciała nad ogrodzeniem, drzewami i pobliskimi garażami. Zawodnika czekała daleka wycieczka, pożyczył więc od Kadłuba rower, by jak najszybciej odzyskać piłkę. I okazało się, że musiał o nią walczyć! Futbolówkę postanowiła sobie bowiem przywłaszczyć para nieznajomych osób, które wsiadły z piłką do samochodu i próbowały odjechać. Baba w ostatniej chwili zapukał w boczną szybę i poprosił o zwrot piłki. Zawodnik zarzekał się, że gdyby spóźnił się o kilka sekund z interwencją, goniłby amatorów cudzej własności co najmniej do najbliższego skrzyżowania! Trudno nie uwierzyć w te zapewnienia, skoro zawodnik na kilka miesięcy porzuca Lawę i rusza w rowerową podróż do Grecji, podczas której przejdzie… 5400 kilometrów!