mecz nr 51 (369), 27 lipca 2014
godzina 8:00, 48+48 min.
słonecznie, temp. 28°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
Po jednym odwołanym meczu oraz spotkaniu, w którym wystąpiło zaledwie siedmiu graczy, w końcu udało się rozegrać w lipcu spotkanie, w którym wzięło udział kilkunastu zawodników. Szczególną gorliwością wykazał się Stefan, który zerwał swoją rodzinę skoro świt z łóżek i o 5.40 wyruszył w drogę do Warszawy po urlopie, z powodu którego odpuścił kilka spotkań.
Składy zaproponowane przez Hołka zostały oprotestowane przez kilku zawodników obu drużyn – jednak w sytuacji, gdy przedstawiciele dwóch zespołów sugerują organizatorowi, że ich zestawienia są zbyt słabe, Hołek nie wprowadza żadnych zmian. Tradycyjnie już drużyna ze Stefanem musiała grać w osłabieniu, z kolei wśród zielonych dodatkowym zawodnikiem był Bakster, który za swój poprzedni występ dostał gwiazdkę.
Na pierwszego gola spotkania toczonego w prażącym słońcu trzeba było czekać aż kwadrans, wcześniej bowiem obie drużyny zdawały się tylko badać swoje siły i ustawiać celowniki. Wynik meczu otworzył Legee, ale na jego bramkę szybko odpowiedział Bartek, który wykorzystał błąd Harego. Hary zrehabilitował się jednak po chwili za podanie piłki rywalowi i precyzyjnie wrzucił futbolówkę za plecy obrońców przeciwnej drużyny, gdzie w pełnym biegu do bramki skierował ją Niezielan. A gdy po chwili swojego gola dołożył najlepszy gracz meczu sprzed tygodnia, Serwus, wydawało się, że czerwoni nic w tym meczu nie zwojują. Okazało się jednak, że ich drużyna ma potencjał – Dawid wypatrzył niekrytego Szadiego i posłał mu pięknego rogala po przekątnej boiska – wbicie tej piłki było tylko formalnością. Po chwili Hołek zagrał piętą nad Baksterem, a do piłki dopadł Bartek i po rajdzie lewą stroną boiska huknął tak mocno i precyzyjnie w okienko bramki rywali, że strzegący jej Krzychu nie miał szans na obronę. Czerwoni znów w siebie uwierzyli, czego efektem były trafienia Kuby dające jego drużynie dwubramkowe prowadzenie. I choć zielonym udało się na te bramki odpowiedzieć, po akcji Kuby i Hołka czerwoni schodzili na przerwę w dobrych humorach dzięki utrzymanemu prowadzeniu.
Ale po przerwie wszystko, co osiągnęli w pierwszej połowie, w ciągu kilkunastu minut roztrwonili. Zieloni dali pokaz koncertowej gry, szczególnie zabójcze w ich wykonaniu były kontry. Niezielan i Serwus ostrzeliwali bramkę, a Legee i Serwus precyzyjnie podawali. Wydawało się, że dzwiewięć bramek z rzędu zagwarantuje im pewne zwycięstwo, ale czerwoni nie zamierzali się poddawać. Mimo gry w osłabieniu sprawiali wrażenie bardziej wybieganych i postanowili powalczyć przynajmniej o remis. Szło im to na tyle dobrze, że praktycznie w ciągu jednej zmiany zmniejszyli ośmiobramkową stratę do zaledwie trzech oczek. Kluczem do skutecznej gry okazały się rajdy Bartka lewą stroną boiska. Gdy jednak rywale trzykrotnie zasugerowali mu, że piłka opuściła boisko, jego zdenerwowanie skończyło się samobójem, który oddalił czerwonych od zwycięstwa. A po kontrze Serwusa nawet trzy urodziwe bramki czerwonych w końcówce nie zmieniły faktu, że zieloni zasłużenie wygrali.