mecz nr 54 (372), 17 sierpnia 2014
godzina 8:00, 45+45 min.
słonecznie, temp. 22°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
W tym sezonie Hołek dość intensywnie urlopuje się w okresie wakacyjnym, w związku z czym sporo meczów prowadzą jego zastępcy. Ci, którzy stęsknili się za nominalnym organizatorem, mieli okazję spotkać się z nim na dodatkowym meczu w piątek, 15 sierpnia, jednak udział w spotkaniu zapowiedziało tak mało osób, że prezes Lawy odpuścił sobie organizację tego meczu. Niewiele lepiej z frekwencją było dwa dni później, w niedzielę, tym razem jednak organizator sięgnął po debiutanta, dzięki czemu na mecz miało przybyć dokładnie osiem osób. Ostatecznie na boisku pojawiło się ich jednak dziewięć – po całonocnej zabawie na (cudzym) weselu wytrzeźwieć na boisku zapragnął Dawid, który z powodu zburzenia pierwotnej koncepcji składów i zmiany parzystości liczby zawodników zgodnie z regulaminem rozgrywek został ukarany odjęciem jednego punktu od obu rankingów.
Ale to nie niespodziewane pojawienie się Dawida było przyczyną tego, że Hołek tego dnia kompletnie nie trafił z zestawieniami drużyn. Decydujące znaczenie miała gra nowego zawodnika. Przed meczem Norbert porównywał się do Nacho – jedynego zawodnika Lawy, z którym grał w piłkę nożną. Hołek rozważał więc nawet osłabienie swojego zespołu poprzez zamianę Dawida na Kucharza, któremu tego dnia kibicował syn mający jeszcze w pamięci obejrzane na żywo kilkanaście godzin wcześniej spotkanie dwóch zagranicznych drużyn na Stadionie Narodowym. Dobrze, że zmianę tę wyperswadował organizatorowi Kuba, ponieważ po kilku minutach okazało się, że Norbetowi umiejętnościami bliżej do Stefana niż do kogokolwiek innego w lidze. Jednak w porównaniu z ubiegłorocznym mistrzem Norbert dużo większą przyjemność z gry czerpał z rozgrywania i podawania swoim kolegom z drużyny. Świetny występ nowego zawodnika przyćmiła scysja z Kubą – obaj gracze mieli sobie sporo do powiedzenia po jednym z bezpośrednich starć, jednak ostatecznie zakopali topór wojenny. Wydarzenie to miało miejsce w tej części meczu, kiedy to grający w osłabieniu czerwoni dawali sobie jeszcze jaki tako radę z huraganowymi atakami zielonych i mieli o co walczyć. Oprócz świetnie prowadzącego grę zielonych Norberta do zwycięstwa prowadził ich Dziomal, który tego dnia udowodnił, że nie ma w Lawie zawodnika grającego lepiej głową. A wśród niewysokich czerwonych nie było nikogo, kto byłby w stanie przecinać lot piłek precyzyjnie posyłanych przez Legiego na czoło Dziomala. Najwyższy zawodnik na boisku nie musiał nawet szukać sobie pozycji do strzału – wystarczyło, by w odpowiednim momencie wyskoczył do futbolówki, a ta wpadała do bramki przeciwników.
Czerwoni nie pozwalali jednak odskoczyć rywalom na więcej niż cztery trafienia, przynajmniej przez 2/3 meczu. Ale od sześćdziesiątej minuty zieloni urządzili sobie prawdziwy strzelecki festiwal. Dziomal, Legee i Norbert zanotowali statystyki, o których większość graczy Lawy może tylko pomarzyć. A mecz zakończył się największym w tym roku pogromem – jeszcze żadna z drużyn nie przegrała w tym sezonie różnicą aż czternastu bramek! Co ciekawe, takie baty dostało trzech zawodników, którzy w rankingu punktów za wygrane zajmują pierwsze trzy miejsca.