mecz nr 58 (376), 21 września 2014
godzina 8:00, 45+45 min.
pochmurno, temp. 18°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
Pięćdziesiąty ósmy mecz sezonu był pierwszym od miesiąca spotkaniem, który został w całości zorganizowany przez Hołka. Powrót prezesa Lawy do rozgrywek nie zaowocował jednak większą niż zwykle frekwencją, ponieważ powrót ten zbiegł się w czasie ze ślubem Kobsona, na którego wesele wyjechało z Warszawy kilku zawodników, którzy grywają dość regularnie. I choć dziewięciu graczy to nie jest optymalna liczba uczestników meczu na dużym boisku przy ul. Siemieńskiego, Hołek zniechęcił Agenta do rezygnacji z występu, ponieważ zawodnik miał ochotę trochę dłużej pospać i tym samym umożliwić kolegom grę w równych składach.
Składy o podobnym potencjale udało się jednak wybrać mimo nieparzystej liczby graczy – ich wstępną koncepcję opracował Niezielan, a na zmodyfikowaną przez Hołka wersję przystali wszyscy, którzy pojawli się tego dnia na boisku. Siłą czerwonych miał być talent Zbycha i Nacho oraz przewaga liczebna, u zielonych pierwsze skrzypce mieli zaś grać Niezielan i Kadłub, wspomagani bardzo doświadczonymi Hołkiem oraz Kucharzem.
I choć czerwoni lepiej weszli w ten mecz, w pierwszej połowie bezdyskusyjną przewagę mieli ich rywale. W porównaniu ze swoimi przeciwnikami zieloni byli bardzo skuteczni – obie drużyny stworzyły sobie podobną liczbę sytuacji podbramkowych, jednak czerwoni mieli problem z trafieniem do siatki lub nadziewali się na dobrze spisujących się golkiperów.
Dla wszystkich oczywiste było jednak, że z czasem zieloni będą słabnąć i coraz częściej popełniać błędy. Festiwal nieskuteczności czerwonych również nie mógł trwać wiecznie. Po zmianie stron dwie błyskawiczne akcje Nacho i Zbycha dały ich drużynie kontakt z rywalami. Kolejne kilkanaście minut przyniosło regularną wymianę ciosów – zieloni nie mogli uciec czerwonym, czerwoni nie mogli dogonić zielonych. W końcu jednak jakość wzięła górę nad ilością i seria trzech bramek zielonych na kwadrans przez końcowym gwizdkiem zdawała się być rozstrzygającym momentem spotkania. Czerwoni się jednak nie poddali i szybko ostudzili radość rywali identyczną serią trafień. Hołek doliczył aż pięć minut do regulaminowego czasu gry i wiadomo było, że gol dla jednej ze stron przyniesie rozstrzygnięcie. Ostatecznie górą byli zieloni, trafienie Niezielana po wzorowej kontrze z Kadłubem było na wagę złota.