mecz nr 78 (396), 14 grudnia 2014
godzina 8:00, 45+45 min.
pochmurno, temp. 4°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
mokra nawierzchnia
Przedostatni lawowy weekend sezonu przyciągnął na boisko przy Siemieńskiego 11 zawodników, którzy postanowili wykorzystać całkiem wysoką jak na tę porę roku temperaturę (niektórzy gracze wystąpili w krótkich spodenkach). Wśród nich pojawił się powołany przez Kadłuba debiutant, który zresztą wcześniej przywrócił zdrowie etatowemu zawodnikowi Lawy i uśmierzył ból w kontuzjowanej stopie, dzięki czemu Kadłub dość regularnie pojawia się ostatnio na meczach. Pewnym zaskoczeniem mógł być występ Uolesa, poprzedzony czteromiesięczną przerwą. Zawodnik tak bardzo cieszył się z powrotu, że postanowił go oznajmić prezesowi rozgrywek telefonicznie, odgrywając przez słuchawkę fanfary na swoją cześć. Niespodzianką mógł być też dla niektórych sposób, w jaki organizator dostał się na mecz – zwykle przywozi swoim autem na boisko siebie i kolegów z Ursynowa, tym razem sam musiał skorzystać z podwózki, bo dzień wcześniej świętował sukcesy swoich bliskich.
Skład czerwonych po raz kolejny został oparty na trójce Stefan/Kadłub/Hołek i uzupełniony Letnikiem, który dwa miesiące odpoczywał od Lawy po bolesnym obiciu sobie międzyudzia, oraz Suchym, który w piłkę ostatnio grał 15 lat temu w podstawówce. Z kolei zielonych napędzać mieli Niezielan oraz Legee, który musiał przybyć na mecz, by zagwarantować sobie miejsce na podium. Legee zaczął jednak mecz na bramce jak gapa, bo po pierwszym gwizdku Hołek wystawił piłkę Stefanowi, a ten uderzył ze środka boiska przy słupku. To była najszybsza bramka w historii Lawy! W odpowiedzi z dobrej strony pokazał się Uoles, który dwoma zaskakującymi trafieniami wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Żadnej z drużyn nie udało się jednak osiągnąć w tym spotkaniu dużej przewagi. Z jednej strony kombinacyjnie nacierali zieloni, których problemem było pragnienie Legiego do zaliczenia jak największej liczby asyst, choć trudno się temu zawodnikowi dziwić, skoro kilka jego pierwszych strzałów minęło bramkę rywali. Z drugiej strony prawie cały ciężar gry u czerwonych wziął na siebie Stefan, który na dodatek całkiem często podawał kolegom, tyle że Kadłub, Hołek i Letnik uderzali bardzo niecelnie. W tej sytuacji ubiegłoroczny mistrz równie często decydował się na indywidualne akcje, które zresztą nie spotykały się ze zbytnią krytyką ze strony jego kolegów z drużyny. Zieloni współpracowali ze sobą nieco lepiej i wydawało się, że mają optyczną przewagę, ale w końcówce Stefan dał czerwonym dwubramkowe prowadzenie. I choć jego koledzy ofiarnie bronili się w doliczonym czasie gry, zieloni zdołali wyrównać dzięki rzuceniu wszystkich sił do ataku i nienajlepszej postawie Suchego na bramce.
Zdenerwowany wymykaniem się z rąk zwycięstwa Stefan wykazał się również w serii jedenastek. Obronił strzały Niezielana i Bakstera, sam zaś bezbłędnie wykonał swoje rzuty karne i po tym niezwykle zaciętym, choć nieco chaotycznym meczu, ze zwycięstwa mogli cieszyć się gracze w czerwonych koszulkach.