Pierwszy rozegrany tego dnia mecz miał szybkie tempo i kosztował zawodników wiele sił. Gdy Hołek werbował chętnych na kolejne spotkanie, tylko dwóch graczy natychmiast zgodziło się na występ. Kilku zgodziło się zagrać, gdyby zabrakło chętnych do rozegrania meczu. Tych "warunkowo" chętnych było aż tylu, że Hołek ogłosił, iż mecz się odbędzie. Po przeniesieniu się na boisko B przy Wawelskiej okazało się jednak, że organizator się pomylił i miał do dyspozycji tylko siedmiu zawodników. Przez chwilę rozważano mecz 3 na 4 lub nawet 3 na 3, ale sytuację uratowali Piętas i Kukacz - ten pierwszy zadzwonił do tego drugiego i namówił kolegę na występ w spotkaniu.

Zawodnicy zagrali w drużynach, których składy zostały zaproponowane przez Grzesia. Od początku przewagę mieli czerwoni, których potencjał został wykorzystany w pełni szczególnie w trzeciej kwarcie pierwszej połowy. Wtedy to czerwoni dysponowali najmocniejszym składem w polu (Hołek stał na bramce), a zieloni najsłabszym (bronił Grzesiu). W tej części meczu zieloni nie radzili sobie z kombinacyjną grą rywali i dali sobie wbić aż cztery bramki. Nadzieję na zmianę rezultatu dało im trafienie Płaszczki tuż przed przerwą.

Po przerwie czerwoni mozolnie odrabiali straty i gdy przegrywali już tylko dwiema bramkami, ich rywale wystraszyli się, że mogą ten mecz przegrać. Odpowiedzialność za wynik wzięli wtedy na siebie Legee i Nowak. W końcówce nieco lepiej prezentowali się ponownie zieloni, na których nieustannie pokrzykiwał Grzesiu, ale nie zdołali już dogonić przeciwników.

Zobacz statystyki po tym meczu