mecz nr 6, 3 lutego 2013
godzina 8:00, 48+48 min.
pochmurno, temp. 3°C
UCSiR, ul. Koncertowa 4
boisko A, sportflex, 40 m x 25 m
mokra nawierzchnia
Szósty mecz sezonu 2013 rozpoczął się około dwie godziny po zakończeniu ceremonii wręczenia nagród dla najlepszych graczy poprzedniego sezonu i wieczorze pokerowym. Wśród dwunastu chętnych do gry było czterech uczestników tego nocnego szaleństwa - identycznie jak przed rokiem, na grę po nieprzespanej, zakrapianej wyśmienitymi trunkami nocy zdecydowali się Andrew, Hołek, Niezielan i Uoles. Ale nie tylko udział tych graczy w meczu budził zdziwienie. Zaskoczeniem były też warunki - w porównaniu z poprzednim spotkaniem temperatura zwiększyła się aż o 13 stopni, a z boiska przy Koncertowej zniknęła gruba warstwa śniegu. Było jednak bardzo ślisko, mokry sportflex nie rozpieszcza nikogo dobrą przyczepnością.
Podobnie jak tydzień wcześniej, w zielonych koszulkach zagrali zawodnicy ze Stalowej Woli, ich skład wzbogacił jedynie Ryku. U czerwonych doszło do większych przetasowań i choć na papierze mieli mniejsze szanse od rywali, to Hołek brał pod uwagę, że wśród stalowiaków było aż trzech zmęczonych nocą graczy, a wśród czerwonych tylko jeden. Ku zdziwieniu wszystkich okazało się jednak, że ten aspekt nie ma żadnego znaczenia. Zieloni mieli piorunujący początek, a największym zaskoczeniem była gra Hołka, który w stanie nietrzeźwości wyraźnie nabrał luzu i potrafił nieźle odnaleźć się na boisku. Czerwoni nie poddali się jednak i wyraźnie odrobili straty pod koniec pierwszej części spotkania, wykorzystując dekoncentrację rywali. A tuż po rozpoczęciu drugiej połowy wyrównali stan meczu. Wtedy to kontuzji nabawił się Uoles - zawodnik tak nieszczęśliwie interweniował w obronie, że uszkodził sobie kolano i musiał zakończyć swój występ. Wydawało się, że osłabieni liczebnie zieloni są już skazani na porażkę. Ale utrata zawodnika zmotywowała ich do pokazania umiejętności, o które sami się nawet nie podejrzewali. Znów błysnął Hołek, który świetnie współpracował z Andrewem, Czarem i Krzychem. Czerwoni oniemieli, ale końcówka meczu należała do nich. Strzelili trzy bramki z rzędu, tyle samo razy obili słupek. Zieloni nie dali sobie jednak wydrzeć zwycięstwa, które zadedykowali kontuzjowanemu koledze.