mecz nr 7, 10 lutego 2013
godzina 8:00, 40+40 min.
pochmurno, temp. -2°C
UCSiR, ul. Koncertowa 4
boisko A, sportflex, 40 m x 25 m
nawierzchnia pokryta śniegiem
Niezbyt długo gracze Lawy cieszyli się dodatnią temperaturą i niezaśnieżonym boiskiem. W czwartek na stolicę spadła kilkunastocentymetrowa warstwa białego puchu, na szczęście graczom nie doskwierał wielki mróz. Śnieg był jednak wystarczającym straszakiem dla wielu zawodników, bo na Koncertowej pojawiło się zaledwie ośmiu chętnych do gry. I jedna pani fotograf!
Składy zaproponowane przez Hołka błyskawicznie przypadły do gustu wszystkim graczom. A przebieg pierwszych minut zdawał się potwierdzać, że tym razem organizator nie pomylił się w doborze zestawień - mecz był wyrównany, w obu drużynach nie brakowało par, które już od jakiegoś czasu miały okazje się ze sobą zgrywać. Wraz z upływem czasu czerwoni zaczęli notować jednak sporo strat, co zimnokrwiści zieloni bardzo skutecznie wykorzystywali. Aż cztery z pięciu kolejnych bramek zielonych padło po kontrach będących następstwem odebrania piłki nacierającym czerwonym. Zieloni byli podekscytowani swoją przewagą - najbardziej pewny siebie był Hołek, który w myślach przyznał już sobie ósme zwycięstwo z rzędu i liczył, ile potrzebuje jeszcze goli i asyst, by utrzymać swoje średnie. Czerwoni schodzili na przerwę z niedowierzaniem w to, co się stało. Szybko jednak zagrzali się herbatą i obiecali rywalom zaaplikowanie im kilku bramek w drugiej połowie. W tym momencie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, z jakim rozmachem tej obietnicy dotrzymają. I z jakim wstydem zieloni będą schodzili z boiska…
Po przerwie taktyka wygrywającej drużyny zupełnie się bowiem posypała. Czerwoni biegali szybciej, podawali dokładniej, strzelali celniej. Rozszalał się Stefan, któremu włączenie najwyższego biegu zajęło sporo czasu, ale gdy to zrobił, był nie do zatrzymania. Próby obrony honoru zielonych w końcówce spełzły na niczym, bowiem fenomenalnie bronił Kobson. Zwycięzca głosowania na debiutanta sezonu 2012 chciał się pokazać z jak najlepszej strony, to był jego ostatni mecz przed wyjazdem do Hiszpanii. Obronił kilka groźnych strzałów rywali, dał się pokonać dopiero w ostatnich sekundach, gdy zwycięstwo jego drużyny było już pewne.