mecz nr 21 (513), 20 marca 2016
godzina 8:00, 42+42 min.
pochmurno, temp. 4°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
Przebieg I połowy meczu: | ||||
0 | : | 1 | 6' | Michał Kobyliński (po podaniu Rafała Piotrowskiego) |
0 | : | 2 | 12' | Rafał Piotrowski (po podaniu Arkadiusza Koby) |
1 | : | 2 | 13' | Jarosław Kucharski (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
1 | : | 3 | 15' | Michał Kobyliński (po podaniu Rafała Piotrowskiego) |
1 | : | 4 | 17' | Rafał Piotrowski (po podaniu Bartłomieja Rocha) |
2 | : | 4 | 23' | Jacek Hołysz (po podaniu Piotra Rytla) |
2 | : | 5 | 28' | Rafał Tarwacki (po podaniu Rafała Piotrowskiego) |
3 | : | 5 | 39' | Krzysztof Bieleń (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
4 | : | 5 | 42' | Piotr Rytel (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
Przebieg II połowy meczu: | ||||
5 | : | 5 | 44' | Piotr Rytel (po podaniu Jacka Hołysza) |
6 | : | 5 | 46' | Piotr Rytel (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
7 | : | 5 | 48' | Wojciech Łobacz (po podaniu Piotra Rytla) |
8 | : | 5 | 54' | Mateusz Majewski (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
9 | : | 5 | 61' | Piotr Rytel |
10 | : | 5 | 65' | Piotr Rytel (po podaniu Jarosława Kucharskiego) |
11 | : | 5 | 67' | Ignacio Fernandez (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
12 | : | 5 | 70' | Wojciech Łobacz |
13 | : | 5 | 72' | Wojciech Łobacz (po podaniu Mateusza Majewskiego) |
14 | : | 5 | 80' | Jarosław Kucharski (po podaniu Ignacio Fernandeza) |
14 | : | 6 | 82' | Rafał Piotrowski (po podaniu Arkadiusza Koby) |
15 | : | 6 | 83' | Krzysztof Bieleń (po podaniu Piotra Rytla) |
15 | : | 7 | 84' | Bartłomiej Roch (po podaniu Piotra Szczepańskiego) |
Autorem relacji z meczu jest Jacek Hołysz:
Dla kilku zawodników Lawy dwudziesty pierwszy mecz sezonu zapowiadał się wyjątkowo. Hołek wręczył Bartowi, Mateuszowi, Prawemu, Stefanowi i Wojtkowi zamówione przez nich miesiąc wcześniej koszulki. Tym samym licznik zamówionych przez zawodników i kibiców koszulek osiągnął wartość 134!
Z powodu dużej liczby chętnych z udziału w meczu bezkarnie zrezygnowało trzech zawodników. Wydawało się, że na spotkanie nie dotrze również Arkadio, który nie odpowiadał na pobudkowe próby kontaktu ze strony prezesa Lawy. Ten założył więc, że Arkadio na mecz nie przybędzie i zaczął układać składy. Ostatecznie Arkadio na mecz dotarł, zestawienia drużyn zostały więc zmodyfikowane i zaprezentowane do konsultacji Kobsonowi, który tydzień wcześniej wybrał najrówniejsze składy w tym sezonie. Kobson uznał, że składy są równe, a ponieważ do obsadzenia był jeszcze tylko on i Nacho, zawodnicy ci zagrali w „papier, nożyce, kamień” o możliwość wybrania sobie drużyny. Po kilku remisach w końcu wygrał Kobson, który postanowił wystąpić w zielonej koszulce.
Już po kilku minutach Kobson miał zapewne wrażenie, że jego decyzja była słuszna, bo choć mecz od (nieskładnych) ataków rozpoczęli czerwoni, to właśnie Kobson otworzył wynik spotkania, posyłając podaną przez Stefana piłkę przy słupku bramki czerwonych. Kilka minut później zdobył identycznego gola, a że grający ponoć tylko na 70% swoich możliwości Stefan też dołożył dwa trafienia wobec tylko jednego gola wciąż zaskakującego swoją formą Kucharza, zieloni wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Czerwoni nie potrafili celnie uderzyć na bramkę rywali, a gdy nawet to się udawało, ich strzały wpadały w ręce bramkarzy – golkiperskim kunsztem wykazywali się m.in. Prawy oraz Bart, który jako obrońca wybił z linii piłkę idealnie uderzoną przez Mateusza. Dopiero pod koniec pierwszej połowy czerwoni częściowo odrobili straty, choć było to raczej wynikiem szczęścia niż umiejętności. Tuż przed przerwą miało jednak pierwsze z dwóch najważniejszych zdarzeń tego meczu. Bart zbyt ostro potraktował Kadłuba w podbramkowych przepychankach, a że gwizdek Hołka milczał, lider rankingu zapowiedział, że sam też nie będzie się już cackał i odstawiał nóg lub łokci. Na szczęście w tym momencie zawodnicy zeszli na odpoczynek i mieli czas ochłonąć.
Być może to dlatego Kadłub całą swoją złość na rywali przekuł po przerwie w niesamowitą grę, godną dwukrotnego brązowego medalisty rozgrywek. Posypały się gole, w tym szczególnej urody główka Kadłuba po świetnej wrzutce Mateusza z prawego skrzydła. Oprócz tego Kadłub zaliczył również asystę oraz przerwał kilka akcji przeciwników, którzy wydawali się obezwładnieni nagłym odrodzeniem czerwonych i byli bezradni, zarówno w defensywie, jak i w ataku. Kadłub poderwał bowiem do boju całą swoją drużynę, która w rezultacie strzeliła 11 goli z rzędu!
Odwrócenie losów spotkania nakręciło również Wojtka, który w pierwszej połowie był cieniem samego siebie. W drugiej połowie strzelił trzy gole i robił wszystko, by jego drużyna zaliczyła jeszcze więcej trafień. Swój entuzjazm przypłacił jednak na dziesięć minut przed końcem meczu krwawą kontuzją – po tym, jak futbolówka wyleciała na aut bramkowy, ubiegłoroczny wicemistrz chciał tak szybko wznowić grę, że nie zauważył, iż na jego drodze stoi metalowa kratownica mająca zapobiegać wylatywaniu piłki na ulicę. Wojtek z impetem uderzył głową w ostrą krawędź konstrukcji i padł na ziemię. Zgromadzeni koło niego koledzy odkryli z przerażeniem, że z rozciętego czoła, nosa i powieki sączy się krew. Zawodnik został opatrzony przez Hołka i zawieziony do szpitala, gdzie założono mu dwa szwy oraz wykonano na wszelki wypadek tomografię głowy, gdyż na czole powstał gigantyczny guz. Wyniki uspokoiły lekarzy, więc zawodnik został odwieziony do domu przez Kobsona, który wcześniej, pod nieobecność dwóch zawodników z drużyny czerwonych, przejął od Hołka magiczną karteczkę i pozostały sprzęt oraz poprowadził spotkanie do końca. Wypadek Wojtka wstrząsnął graczami na tyle, że w geście solidarności nie zdecydowali się oni na rozegranie drugiego meczu. O dziwo, po utracie Wojtka i Hołka czerwoni nie stracili prowadzenia – przetrwali huraganowy napór zielonych i strzelili nawet dwie bramki będące odpowiedzią na trafienia przeciwników. Ostatecznie spotkanie zakończyło się więc pogromem zielonych przez graczy w czerwonych koszulkach.
Zawodników Lawy czeka teraz dwutygodniowa przerwa świąteczna, podczas której będą mogli dojść do siebie po krwawej marcowej niedzieli – jest szansa, że Wojtek wróci do gry równo z pozostałymi graczami. Co ciekawe, historia zatoczyła w pewien sposób koło, bowiem kilka lat wcześniej pod koniec meczu Lawy krwawej kontuzji wymagającej wizyty w szpitalu na Banacha doznał również inny zawodnik grający po raz pierwszy w swojej czerwonej koszulce, Grocho. Czyżby klątwa? Kto wie… Można się jednak spodziewać, że pozostali gracze, którzy nabyli koszulki w bieżącej rundzie zamówień (Baba, Dawid, Greg, Sebek, Spider), będą chcieli zagrać najpierw w zielonych wersjach. Takiego wyboru nie będzie miał niestety Kardynał…