Zawodnicy Lawy ponad trzy miesiące czekali na ten moment — ?śnieg nareszcie stopniał, a rozgrywki wróciły na boisko przy Wawelskiej. Entuzjazm dla wiosny można było poznać po frekwencji — udział w meczu wzięło trzy razy więcej osób niż poprzednim spotkaniu!

Hołek oparł drużyny na graczach, którzy składy zielonych i czerwonych zasilali w bardzo wyrównanym pierwszym meczu sezonu, ponieważ liczył na zaciętą potyczkę. Nie pomylił się, w pierwszej połowie padły tylko dwie bramki. Wynik otworzył Nowak, uderzając nie do obrony przy słupku. Do obrony był za to strzał Stefana z dystansu, ale kiepską interwencję zaliczył Bakster. W tej części spotkania godna uwagi była jeszcze kilkuminutowa kontuzja Grzesia — po zderzeniu ze Spiderem liderowi zielonych obficie polała się krew z nosa, który na szczęście się nie złamał.

W drugiej połowie czerwoni dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale rywale tyle samo razy wyrównali i na kilka minut przed końcowym gwizdkiem pachniało karnymi. Błąd defensywy zielonych polegający na niedokładnym kryciu wykorzystał jednak Mikuś, który wyprowadził swoich kolegów na prowadzenie. Zieloni rzucili się do odrabiania strat, przez co totalnie zaniedbali defensywę. Zapłacili za to najwyższą cenę — po kolejnych golach rywali przegrali mecz.

Zobacz statystyki po tym meczu