Z powodu urlopu Hołka pierwszy mecz lipca został zorganizowany przez Uolesa, który kolejny już raz wzorowo wywiązał się z powierzonego mu zadania. Tym razem zastępca prezesa ligi miał jednak trudniejsze niż zwykle zadanie, ponieważ Hołek nie miał możliwości przekazania Uolesowi piłek, koszulek, zegarków, notatników i kopert na łapówki od zawodników. Dzięki koleżeńskiej współpracy graczy mecz udało się jednak przeprowadzić bez większych problemów. Miłym zaskoczeniem były powroty Kamilo i Kobsona, którzy z różnych przyczyn musieli odpoczywać od Lawy w ostatnich miesiącach. Oto relacja Uolesa ze spotkania:

Po fali upałów zawodników na Wawelskiej przywitał przyjemnie chłodny poranek oraz zastępczy organizator, który pozbawiony Torby Skarbów Prezesa musiał zaimprowizować magiczną karteczkę oraz odpowiednio przetasować dość ograniczony zestaw koszulek. Na szczęście Lawa to już dobrze naoliwiona maszyna i gracze błyskawicznie uporali się z problemami. Składy wybrane przez Niezielana i Usula nie wzbudzały żadnych zastrzeżeń.

Czerwoni jako pierwsi strzelili gola po koronkowej akcji, lecz to były dobre złego początki. Zieloni z minuty na minutę rozkręcali się i z każdą kolejną akcją grali coraz bardziej pomysłowo i finezyjnie. Grający w osłabieniu czerwoni mogli tylko pomarzyć o takim zgraniu oraz dokładności podań i często tylko przyglądali się kolejnym akcjom przeciwników.

Druga połowa przyniosła duże rozprężenie w szeregach wygrywającej drużyny, co w połączeniu z determinacja czerwonych przełożyło się na zniwelowanie przewagi do jednej bramki. Uświadomiwszy sobie, że zlekceważyli kolegów, zieloni wrzucili wyższy bieg i grając momentami naprawdę ładny kombinacyjny futbol, szybko zniszczyli marzenia czerwonych o wygranej czy choćby karnych. Końcówka meczu upłynęła wśród krzyków lawowych karierowiczów poganiających kolegów celem wyśrubowania statystyk.

Thanks to:

Niezielan, the official ball provider for LAWA game #32

Legee, the official timekeeper for LAWA game #32

Zobacz statystyki po tym meczu