mecz nr 62 (380), 5 października 2014
godzina 8:00, 45+45 min.
słonecznie, temp. 7°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
sucha nawierzchnia
Przed sześćdziesiątym drugim spotkaniem sezonu Hołek ostrzył sobie zęby na pojedynek dwóch wybitnie utalentowanych zawodników – Andrzeja i Norberta. Z przyczyn zdrowotnych najlepsi rozgrywający ligi odwołali jednak swój udział w meczu i składy zostały oparte na graczach, którzy mają w sobie więcej ze snajperów – Kubie i Legim. To nie oni grali jednak pierwsze skrzypce w zdobywaniu goli w pierwszej połowie – bramkostrzelnymi bohaterami tej części meczu byli Rutko i Spider. Z uwagi na obsadę było to zresztą spotkanie, w którym szansę mieli błysnąć zawodnicy grający zwykle w cieniu gwiazd. Z szansy tej skorzystali gracze w czerwonych koszulkach, ci w zielonych zawiedli.
Zanim mecz się rozpoczął, większość zawodników porządnie zmarzła. Słoneczny poranek za oknami zwiódł graczy Lawy, którzy przywdziali krótkie spodenki i nie zabrali na mecz bluz z długim rękawem. Tymczasem w porównaniu z ubiegłym tygodniem temperatura spadła o kilkanaście stopni, przez co prawie każdy, kto pojawił się tego dnia na boisku przy ulicy Siemieńskiego, szczękał zębami z zimna. Na domiar złego prawie całe boisko było pogrążone w cieniu, co tylko potęgowało chłód. Wyjątek stanowiła bramka zielonych, na którą padały promienie nisko operującego słońca. Bramkarze woleliby chyba jednak marznąć niż szukać sposobu na dostrzeżenie piłki i zawodników, bo blask był naprawdę oślepiający. Nie był on jednak winowajcą szybkiej utraty bramek przez zielonych – czerwoni dysponowali po prostu bardziej zbilansowanym składem, ale Hołek wierzył w ambicję swoich kolegów.
Ambicji zielonym rzeczywiście nie brakowało, brakowało im za to umiejętności i szczęścia. Wyrównany bój toczyli tylko przez pierwsze dwa kwadranse, w kolejnym kwadransie trudno było im jednak skutecznie kończyć akcje. Do gry w ofensywie niewiele wnosił Heniek, który pauzował przez 1,5 miesiąca. Straszliwą bryndzę grał Hołek, który w ataku nie umiał dokładnie podać swoim kolegom i psuł większość akcji, czym frustrował starających się o dobry wynik napastników. U czerwonych gorszy dzień miał natomiast tylko Kucharz, który prawie dał sobie wbić bramkę po pięknym lobie Legiego z połowy boiska (piłka odbiła się od poprzeczki) – pozostali zawodnicy ciągnęli grę swojego zespołu i stanowili wartościowe wsparcie dla Kuby. Dobrą formę pokazał Hary, jeszcze lepiej prezentował się Rutko, a Nacho spisywał się w obronie.
Zieloni walczyli do końca i gdyby wziąć pod uwagę tylko drugą połowę, wynik przemawiałby nieznacznie na ich korzyść. Dali sobie jednak wbić zbyt wiele bramek w pierwszej części meczu i za rzadko na te trafienia odpowiadali. Przykładem ich nieudolności był rzut wolny podyktowany po faulu Spidera na Kubie – poszkodowany z łatwością posłał piłkę obok dwuosobowego muru w kierunku kompletnie niepilnowanego narożnika bramki rywali, bo bramkarz zielonych (Krzychu) bronił tej części, która była zasłonięta przez mur…