mecz nr 14 (332), 2 marca 2014
godzina 8:00, 48+48 min.
pochmurno, temp. 5°C
Orlik w Parku Polińskiego, ul. Szaserów 123
sztuczna trawa, 60 m x 32 m
sucha nawierzchnia
Piękna pogoda z poprzedniego weekendu nie utrzymała się przez kolejny tydzień i uczestników pierwszego marcowego spotkania przywitał chłód. Mimo to udział w spotkaniu zadeklarowało aż szesnastu zawodników, których nie zraziła konieczność rozgrywania meczu na Pradze. Hołkowi, wbrew pierwotnym planom, nie udało się bowiem zarezerwować Orlików na Mokotowie i latoligowcy przez kolejny miesiąc będą rozgrywali swoje spotkania na obiekcie w Parku Polińskiego. Organizator jest zresztą z nowej miejscówki całkiem zadowolony.
Tuż przed meczem Stefan zgłosił Hołkowi gotowość do gry brata ubiegłorocznego mistrza. Z powodu dużej frekwencji Hołek nie planował już przez dłuższy czas powoływać owych zawodników, tym razem zrobił jednak wyjątek, by w meczu wystąpiła parzysta liczba graczy. Arturo nie mieszka zaś na stałe w Warszawie i w Lawie będzie występować sporadycznie. Ponieważ trudno było ocenić umiejętności nowego gracza, organizator starał się maksymalnie nawiązać składami do ostatnich, wyrównanych zestawień. Ku jego zdziwieniu tuż przed meczem zieloni oddali jednak czerwonym Kubę w zamian za Kobsona. Decyzja była chyba zbyt pochopna, bo mistrz sezonu 2012 jest ostatnio całkiem skuteczny, forma Kobsona była natomiast zagadką.
W pierwszych minutach bramki padały dość rzadko, bo na boisku było trochę tłoczno i zawodnicy potrzebowali czasu na opracowanie skutecznej taktyki. Z zadaniem tym nieco szybciej poradzili sobie czerwoni, którzy biegali szybciej od rywali. Kolejny raz z rzędu we wszystkich formacjach świetnie prezentował się lider rankingu, Usul. Jego koledzy grali równie ambitnie. A zieloni sporo się mylili – bramkarze wykopywali piłkę pod nogi czerwonych, obrońcy też zaskakująco często tracili futbolówkę, atak również nie funkcjonował jak należy. Jednak choć Kobson w polu nie prezentował się najlepiej, to właśnie on przedłużał nadzieję swoich kolegów na dogonienie przeciwników. W misji tej świetnie wspierał go Nacho, który pod koniec pierwszej połowy zmniejszył dystans do czerwonych do zaledwie dwóch oczek.
Po przerwie błysnął jednak Stefan, któremu bardzo zależało na zwycięstwie. I choć jego koledzy zżymali się, że napastnik zbyt długo holuje piłkę zamiast podać lepiej ustawionym kolegom, Stefan wypracował dla czerwonych sporą przewagę. Trudno się jednak było dziwić jego niechęci do asystowania, skoro Hołek zmarnował idealną sytuację na zdobycie gola i przerzucił nad bramką piłkę, która była 20 cm przed linią! Organizator zwalił to jednak na karb ciążowych spodni swojej żony, w których występował z powodu braku czasu na zakup odpowiedniego stroju sportowego.
Mimo wielu niewykorzystanych sytuacji, czerwoni dominowali i było wyraźnie widać, że przegrywającej drużynie brakuje jeszcze jednego klasowego zawodnika. Wygrywający zespół nie miał dla rywali zielonych litości i w końcówce sięgnął po dwudziestą bramkę, która przypieczętowała zdecydowane zwycięstwo.