mecz nr 13 (331), 23 lutego 2014
godzina 10:15, 30+30 min.
słonecznie, temp. 12°C
Orlik w Parku Polińskiego, ul. Szaserów 123
sztuczna trawa, 60 m x 32 m
sucha nawierzchnia
Trzynasty mecz sezonu był meczem wyjątkowym. Z udziału w spotkaniu nie zrezygnował bowiem żaden uczestnik pojedynku rozpoczętego o godzinie 8:00. Zamiast zwyczajowego pytania „kto gra drugi mecz?” organizator pytał „kto nia gra w drugim meczu?”. I ku zaskoczeniu Hołka, wszyscy postanowili pozostać na boisku! Najwyraźniej pierwsze spotkanie było na tyle ciekawe, a pogoda na tyle sprzyjająca, że latoligowcom było poprostu żal wracać do domów.
Ponieważ pierwszy mecz był dość wyrównany, po długich dyskusjach zdecydowano o zaledwie jednej zmianie w składach. Usul i Krzychu zamienili się drużynami. Trudno było przewidzieć, czym taka roszada się skończy – ten pierwszy biegał najwięcej ze wszystkich, ten drugi zdobył mnóstwo goli. Po cichu zieloni liczyli na to, że Usul poprowadzi ich do zwycięstwa. Czerwoni zaś, mimo protestów Stefana, który obawiał się niekorzystnego przebiegu spotkania, postanowili podjąć wyzwanie i obdarzyli Krzycha piłkarskim zaufaniem.
Początek spotkania świetnie ułożył się dla czerwonych, którzy z łatwością wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Zieloni nie potrzebowali jednak dużo czasu na opracowanie nowej taktyki i odrobili straty. Szczególnie dobrze poczynał sobie w ataku Legee, który nie zachwycił w pierwszym spotkaniu. Tym razem jednak stanął na wysokości zadania i skutecznie kończył koronkowe akcje swojej drużyny. W rezultacie zieloni odskoczyli przeciwnikom, ci jednak nie zamierzali tanio sprzedać skóry i obiecali sobie lepszą grę po przerwie.
Dogonić zielonych nie było jednak łatwo. Mimo ogromnego zmęczenia, wciąż z łatwością zdobywali bramki, a do nadludzkiego wysiłku swoim zaangażowaniem zachęcał wszystkich Usul. W drużynie czerwonych nie pozostawał mu jednak dłużny Stefan, który choć słaniał się już na nogach, potrafił wykrzesać resztki sił na szarże i rajdy. Czerwoni zaniedbywali jednak obronę, a Heniek, Hołek i najbardziej angażujący się w grę defensywną Jacob nie byli stanie powstrzymać szalejącego Legiego, który jedną z bramek zdobył… plecami.
Ozdobą spotkania było jednak ostatnie trafienie autorstwa Krzycha. Zawodnik został nastrzelony piłką wykopywaną z bramki przez Stefana. Futbolówka odskoczyła w tak elegancki sposób, że Krzychu postanowił przebiec samotnie całe boisko, a akcję zakończył golem!